Warning: mysql_get_server_info(): Access denied for user 'olejtv'@'localhost' (using password: NO) in /home/olejtv/domains/blogomodzie.com/public_html/wp-content/plugins/xml-google-maps/xmlgooglemaps_dbfunctions.php on line 10
Warning: mysql_get_server_info(): A link to the server could not be established in /home/olejtv/domains/blogomodzie.com/public_html/wp-content/plugins/xml-google-maps/xmlgooglemaps_dbfunctions.php on line 10
Środowisko, którego się najbardziej boję w internecie, to matki. W pracy Social Managera otarłam się o moderację fanpage "dzieciowych" i naprawdę, n a p r a w d ę wolę dyskutować z zaciekłymi directionersami, fandomem Kucyków Pony czy hejterami usług pewnego operatora sieci komórkowej niż z żądnymi krwi karmicielkami cycem. W każdej dyskusji prędzej czy później zacznie się wojna z uczestnictwem Matek Polek Pracujących, Laktacyjnych Terrorystek czy Aktywistek Naturalnego Rodzenia przeciw całemu światu. Każda wie najlepiej, jak wychowywać dzieci, czym je karmić i co dawać do zabawy. Ba, nie tylko wie najlepiej – misją takich matek jest przekonanie innych do Jednej Słusznej Teorii (wyznawanej przez daną jednostkę) a w razie wyznawania innej – unicestwić wroga, zgnoić, przekonać, że nie ma racji i że jest najgorszą matką, jaka mogła się przytrafić jej dzieciom.
Niedawno czytałam naprawdę dobrą książkę o francuskim wychowaniu dzieci – co zrobić, żeby były grzeczne, ciche i nie grymasiły przy jedzeniu? Byłam nią oczarowana i święcie przekonana, że moje dziecko zostanie wychowane według tego idealnego, francuskiego wzorca: pokochałam ideę wyznaczania ram i dawania dziecku swobody w jej obrębie, dzięki czemu nauczy się przesypiać całe noce bez płaczu, jeść cały obiad (razem z porcją brukselki), a także mówić „dziękuję”, przepraszam” i „do widzenia”. No idealnie! Nie to, co rozbestwione, amerykańskie dzieci, którym się na wszystko pozwala i które zachowują się nieznośnie. W pewnym momencie jednak autorka zadała pytanie: czy amerykańskie wychowanie, będące na przeciwległym biegunie jest w takim razie gorsze? Nie, nie jest; i tu i tu rodzice robią wszystko z dobrą wiarą; francuzi wyznaczają surowe ramy, bo chcą, by ich dzieci były grzeczne, Amerykanie natomiast pozwalają im na wszystko, przekonani, że nie należy ograniczać kreatywności dzieci.
Od dzieci wymagamy, by były grzeczne, ciche i spokojne, mówiły "dziękuję", "proszę", "przepraszam" i wykonywały wszystkie, ale to wszystkie polecenia, i nie dyskutowały z dorosłymi (a najlepiej w ogóle nie zabierały głosu w dyskusjach dorosłych). Za to kiedy dorosną powinny być samodzielne, przebojowe, kreatywne, umieć się buntować kiedy trzeba i walczyć o swoje. Czy to się trochę nie wyklucza?
Olśnienia dostałam dzisiaj jadąc metrem, gdy siedzący koło mnie szkrab (na oko trzy- lub czteroletni) zaczął uporczywie machać nogami, uderzając w skrzynkę pod siedzeniem. Przez całą podróż czułam kopanie w siedzenie i obserwowałam nogi dzieciaka z rosnącym zdenerwowaniem. A matka siedzi obok i nic, nie reaguje, nie zwróci uwagi. Po jakichś trzech stacjach miałam ochotę założyć mu kajdanki na te nogi i już na usta cisnęła mi się jakaś złośliwa uwaga na temat wychowania dzieci (czy raczej jego braku), jednak ugryzłam się w język. W sumie to… Czy on robi coś złego? To normalne, że dziecku ciężko wysiedzieć kilka stacji (a za oknem brakowało ciekawych widoków, jak to bywa w tramwajach/autobusach). Skoro matce nie przeszkadza, widocznie chce, by jej dziecko było nieskrępowane. Postanowiłam, że się odezwę dopiero, kiedy dostanę w łydkę. Cóż, w łydkę nie dostałam, więc siedziałam cicho i zajęłam się książką.
Wczoraj stanęłam poniekąd po drugiej stronie barykady. Nie, dzieci nie mam; mam dwa koty, z których jeden jest płochliwy i spokojny (nic dziwnego, sporo musiała przejść będąc na ulicy i w schronisku), drugi to typowy poszukiwacz przygód – ciekawski i odważny. Po tym, jak godzinami przesiadywał na oknie, miaucząc do każdej istoty żywej za oknem, postanowiliśmy, że możemy go czasem wziąć na spacer – doedukowałam się co i jak: jakie szelki, jaka smycz, na co uważać, jakie ewentualne choroby, leki, odrobaczanie, szczepienia i… Teraz zabieramy ją możliwe jak najczęściej, gdy jest ciepło, a ona siedzi na parapecie i miauczy, że jej nudno i pohasałaby po trawie.
Wczoraj, gdy Conchita testowała, czy lepiej ociera się o drzewo łapką czy głową, podeszła do nas starsza pani:
– Ojej, jaki biedny kotek, na smyczy
– On nie jest biedny – uśmiechnęłam się – lubi spacery
– Biedny kotek… Psa rozumiem, ale kota? Kota się nie wyprowadza.
– Wyprowadza, wyprowadza. Ona to lubi. W domu nie może wysiedzieć, kiedy jest taka pogoda. Sama się domaga.
– Biedny kotek… Kto to widział. Kota na smyczy? Męczy się… Biedny kotek.
Popatrzyłam jeszcze raz na Conchitę, od pięciu minut zafascynowaną teksturą kory drzewa i zastanawiałam się, na jakiej podstawie stwierdza, że to biedny kot. Nie, na biednego kota nie wyglądała, wręcz przeciwnie. Spojrzałam jeszcze raz na staruszkę, która z dezaprobatą kiwała głową i postanowiłam zaniechać dalszej dyskusji, która chyba nie miała sensu.
A swojemu dziecku kupię kiedyś koszulkę – idealnie podsumowującą to, co chciałam przekazać. „Moja mama nie potrzebuje Twoich rad”. Bo naprawdę, nikt nie wiem lepiej, jak wychować dziecko, niż Ty sama.
